wtorek, 11 czerwca 2013

Głupich nie sieją czyli historia Amelki


15 sierpnia 2008 roku serdeczny kolega obchodził hucznie swoje okrągłe urodziny. Na południowym zachodzie kraju dzień wcześniej szalały  trąby powietrzne, a ulewny deszcz i silny wiatr wszystkim dał się we znaki. Ale dlaczego tak dokładnie to pamiętam ? Otóż ta pogoda, trąby powietrzne i ich skutki związane są z  kozą Amelką i jej przybyciem do naszego stada.
Urodzinowi goście schodzili się tłumnie, didżej puszczał swoje kawałki a ludzi na sali było już około setki, gdy w ten straszny zgiełk wkroczył niesamowicie zadowolony z siebie osobnik ciągnący na sznurku malutką kózkę. Oczywiście przyozdobioną na okoliczność w jakieś wstążki i z kartonem na szyi, na którym "genialny" pomysłodawca wypisał życzenia. Ludzie zawyli z uciechy, a mi zrobiło się słabo jak zobaczyłam to przerażone zwierzę. Do dzisiaj nie mogę pojąć, dlaczego wszyscy śmiali się i klaskali. Obdarowany kolega przyjął prezent i zaraz przytomnie wyprowadził kózkę z tego hałasu. Kiedy tylko nadarzyła się sposobność, wzięliśmy solenizanta na spytki. Gdzie jest koza i najważniejsze - co dalej ma zamiar z nią zrobić?
Oczywiście kolega stwierdził, że nie ma warunków, żeby zatrzymać kózkę, a na razie zaprowadził ją pod dom i przywiązał do słupka. Ciemna noc, pada ulewny deszcz, wyobraźnia -niestety- działa  - więc poprosiliśmy kolegę, żeby jak najszybciej rozwiązał sprawę idiotycznego prezentu i jeżeli chce, to możemy zabrać kozę do siebie. Razem więc wymyśliliśmy, że odbędzie się licytacja kozy z przeznaczeniem pieniędzy dla poszkodowanych przez trąbę powietrzną - ale oczywiście umówiliśmy się, że to my mieliśmy tę licytację wygrać. Jak uzgodniliśmy - tak zrobiliśmy i już za chwilę jechaliśmy do domu kolegi, żeby zabrać kózkę do nas. Jeszcze dzisiaj mam przed oczami obraz malutkiej Amelki przywiązanej do słupka pod wiatą, skulonej ze strachu, a wokół tylko wiatr, deszcz  i ciemność. Szybko zapakowaliśmy ją do samochodu i  po 10 minutach byliśmy w domu - impreza dopiero się rozkręcała, ale jakoś nie mieliśmy ochoty tam wracać.
Gdy wprowadziliśmy ją do obórki, w której zobaczyła inne kozy - to niewiarygodne, ale widać było jak odetchnęła z ulgą. Dziwię się, że w ogóle przeżyła - to bardzo wrażliwe zwierzęta i zbyt mocny stres może je zabić. Trauma pokutuje w niej do dzisiaj - kiedy tylko ktoś obcy wejdzie do koziarni, Amelka chowa się w kącie i trzęsie jak osika. Tak jakby chciała zniknąć - żeby nikt jej już nie zabrał.

Długi czas w ogóle nie chciała podejść do nas, nie można jej było pogłaskać, czy też dotknąć w żaden sposób. Istniały tylko kozy, a ludzi omijała szerokim łukiem. Dopiero gdzieś po półtora roku sama podeszła do ręki. I od tej pory jest łasa na pieszczoty, ale z kolei ostra dla innych kóz. To Amelka teraz ustawia wszystkie i wywija rogami.
Latem 2011 roku Amelka urodziła nam parkę. Adi - koziołek i  kózka Ada ( teraz przemianowana na Adelkę - Ada to imię o złej aurze i niepotrzebnie tak ją nazwaliśmy). Nie wiadomo z jakiego powodu Adi w wieku 8 miesięcy padł nagle - a wyrastał na pięknego kozła. Zrobiliśmy nawet sekcję, która również nic nie wykazała. Adelka w wieku 6 miesięcy też zachorowała i z dobrze zapowiadającej się kózki zrobiła się schorowana koza- po wielu konsultacjach, leczeniu itp. weterynarz stwierdził wadę rozwojową - coś w rodzaju dysplazji bioder.

                                               Amelka, Adi ( biały ) i Adelka

Dzieci Amelki miały w sobie chyba to nieszczęście, które przeżyła - może to głupie, ale takie mam wrażenie. Adi i Adelka mają kilka ładnych zdjęć i opiszę je osobno.

                                                                     Mała Amelka

                                                            Kozy leśne- Amelka i Baśka

Czasem śmiejemy się, że Amelka to nasza najdroższa koza - pieniądze daliśmy koledze, który rzeczywiście zawiózł je potem (łącznie ze zrzutką pozostałych urodzinowych gości -wyszła całkiem ładna kwota) do jednej z dotkniętych przez trąbę wsi  i przekazał ok 2000 zł pewnej poszkodowanej kobiecie.
Jak by tego było mało to jeszcze podczas kontroli stada przez Inspekcję Weterynaryjną, dostaliśmy za nią mandat - koza niewiadomego pochodzenia !!!!!
A takich nie wolno mieć !!! Z pewnymi perturbacjami Amelka jednak została zalegalizowana - ech, co to za   czasy, że już nawet kozy podlegają totalnej urzędniczej kontroli.