poniedziałek, 8 czerwca 2015

Kąpiel w sianie czyli upór koziorożca


Wreszcie stało się - mamy swoje siano. I nie tylko trochę jak zazwyczaj, ale naprawdę dużo - na tyle, że powinno wystarczyć na całą zimę dla naszego stada kóz.
Od lat mąż jak mantrę powtarzał, że musimy mieć własne siano. I jak to uparty koziorożec powoli dążył do tego celu.
Gromadził sprzęt - nie jakieś tam "Johndeery",  ale wiekowy i kupowany okazyjnie w Austrii.
Od kilku już lat kosiliśmy i zbieraliśmy, ale zawsze to nie było to. A to kosiarka nie taka, a to brak ciągnika, a jak już był, to trzeba go było zmienić na taki z napędem na cztery. I tak w kółko.
Również czasu na porządne sianokosy zwykle było mało, lub gdy pogoda sprzyjała, to mąż akurat musiał wyjechać. I chociaż każdego roku zbieraliśmy coraz więcej, to jednak zawsze trzeba było siano dokupić.
W związku z tym jednak pozostawał dylemat - gdzie było zbierane ? Tego sprzedający zwykle nie mówił. Nie wiadomo więc czy z łąki położonej przy ruchliwej drodze, czy też spod komina jakiejś fabryki, a może z sąsiadującej z pryskanym zbożem ? Dopiero zeszłego roku udało się zakolegować z rolnikiem zza lasu, który ma duże stado krów i sprzedał nam dobre, własne siano i owies.

Szczęśliwie i ku satysfakcji mojego koziorożca a i mojej również - w tym roku wszystko zagrało. Sprzęt i pogoda i czas.


W jeden dzień rozładowaliśmy i upchnęliśmy pod wiatą trzy przyczepy. I kolejną prawie całą przyczepę do żółtego magazynu.


Robota ciężka lecz przyjemna. A zakopanie się w pachnącym sianku, zjazdy z góry na dół, sprawiały mi niesamowitą, dziecinną niemal frajdę. Zamiast jechać do południowego Tyrolu, gdzie w spa można kapać się w sianie, miałam taką tutejszą domową wersję. Jeszcze gdybym sianem wypełniła wannę z ciepłą wodą, to już byłoby całkiem tak samo. I chociaż siano nie alpejskie, to równie ziołowo - ekologiczne.


Co najdziwniejsze po tej harówce czuję się zupełnie dobrze. Czyli sposób alpejskich rolników działa znakomicie -  na regenerację sił po sianokosach - sen w sianie.   

Trzeba dopchać - jedzie kolejna porcja
Barakowóz miał być dla koziołków, ale jest magazynem na siano
Zmęczenie nie dało dokończyć - jutro też jest dzień

Został jeszcze kawał łąki na następny weekend. A potem drugi pokos. Mam nadzieję, że będą równie udane.