piątek, 23 października 2015

Wróciła...

lekko nadąsana.  Przecież to do niej należą żółcie i brązy. Niezwłocznie zarzuciła wilgotny, zielony szal na łąki i odetchnęła. Jeszcze kilka dni mogła chodzić w zielonej sukience. Dopiero przedwczoraj nadszedł czas na nasycone wiatrem czerwienie i jej ukochane spłowiałe beże. Zielony szal szybko zamieniła na biały i powłóczysty.   I teraz snuje się wieczorem po łąkach, nucąc piosenkę szykującym się do podróży  pliszkom. Czasem od święta przyozdobi się brylantowo - kropliście, a rześkim porankiem przebiegnie stukając srebrnymi obcasikami. Bywa smutna, często też złości się wietrznie i rzęsiście.
Ale wreszcie poczuła się pewnie i różowo zamglonym zmierzchem szepce mi do ucha - tak, wiem - jestem bardzo piękna.