sobota, 22 marca 2014
Kozie love story
Kajtek - bezrogi biały koziołek przybył do nas pod koniec czerwca 2013 z likwidowanej hodowli. Życie uratowała mu przypadkowa wizyta w tamtym gospodarstwie mojego męża - zbieracza kozich nieszczęść.
I tak oto znalazł się u nas.
Przygotowaliśmy mu pomieszczenie przy stodole, z wydzielonym fragmentem ogrodu, w którym kiedyś przebywały nasze pierwsze kozy. Gdy rozejrzał się dokładnie w nowym miejscu i stwierdził, że jest sam, wpadł w straszną rozpacz. Meczał przeraźliwie i właściwie bez przerwy, a jego żałosny głos roznosił się po całej okolicy. Ponieważ sama jestem bardzo uczulona na hałas i pilnuję, aby moje psy nie szczekały bez kontroli, to kajtkowe bezustanne meczenie wywoływało u mnie panikę. Co robić - jak go uciszyć? Zauważyłam, że przestaje w momencie gdy ma kogoś w zasięgu wzroku - w zasadzie to wystarczało aby się uspokoił. W tym stanie rzeczy kolejne prawie całe dwa dni ja i mąż spędziliśmy na zmianę na werandzie, przemawiając do Kajtka. Miałam nadzieję, że po jakimś czasie uspokoi się i przestanie. Ale jednak nie, a wręcz przeciwnie - było coraz gorzej. Cóż było robić - trzeciego dnia zaczęłam poszukiwania. W grę wchodził tylko młody koziołek, bez rogów i według "widzimisię" męża umaszczony brązowo. Udało się - hodowla pod Rzeszowem miała takiego do sprzedania !
W sobotę mąż zapakował do bagażnika dużą klatkę do przewożenia psów i wyruszył w drogę. A ja kolejny dzień spędziłam przemawiając do Kajtka, bo każde moje chwilowe zniknięcie wywoływało żałosne meczenie. I tak siedząc na tej werandzie dumałam, co zrobimy jak się koziołki nie dogadają? Albo jak mimo wszystko Kajtek nadal będzie tęsknił za swoim dawnym towarzystwem ? To byłaby katastrofa - przecież nie mogę spędzać całych dni pocieszając zrozpaczonego kozła !
Pełna niepokoju wypatrywałam samochodu i o zmroku doczekałam się - przyjechali.
Bartek - nazwany tak przez poprzednich właścicieli - wyskoczył z klatki i rozpoczął zwiedzanie swojego nowego miejsca. A ja odetchnełam z ulgą, ponieważ Kajtek zaskoczony widokiem nowego towarzysza natychmiast zapomniał o rozpaczy.
Cały następny dzień koziołki spędziły walcząc - tłukły się tymi bezrogimi łbami, aż krew tryskała. Za to kolejny ranek przyniósł upragniony spokój - przestały już walczyć, ponieważ Kajtek szybko został przywódcą stada. Od tej pory większość czasu zajmowało im tradycyjne zajęcie kóz - jedzenie.
Widać było, że koziołki bardzo przypadły sobie do gustu - często spały przytulone do siebie. Ale nie zauważyłam jakichś zalotów - po prostu pokochały się platoniczną kozią miłością !
Jesienią koziołki zostały oddelegowane do oczyszczenia zarośniętej łąki obok naszego placu budowy.
I jak na budowę przystało zamieszkały w przyczepie.
Dobrze im tam było - spokój, trawy po pachy - no prawie kozi raj.
Siłą rzeczy powstała też myśl o budowie pomieszczenia dla nich - wykop przy okazji melioracji został zrobiony, ale niestety nie zdążyliśmy przed zimą z niczym więcej.
A teraz koziołki będą musiały na swoją koziarnię poczekać - w grudniu po prawie trzyletniej przerwie ruszyliśmy z budową i weszliśmy w fazę wykończeniową. Doczekałam się wreszcie i niezmiernie się z tego cieszę.
Mroźny czas Kajtek i Bartek spędzili w koziarni, obydwaj w jednym boksie. Ciasno im było, ale gdy próbowałam je rozdzielić to zrobił się taki cyrk, że dałam spokój.
W stadzie z innymi kozami cały czas trzymają się razem, chodzą prawie jak konie w zaprzęgu. Komicznie to wygląda, gdy pasą się przytulone do siebie.
Pod koniec grudnia Kajtek zrobił swoje i Amelka oraz Barbie są kotne.
Natomiast Paula nie miała rui i Bartek - przeznaczony dla niej kolorystycznie, nie miał okazji poszaleć.
W związku z tym na razie nie sprawdzę co z tych doborów kolorami wyjdzie. Według mnie nie ma to żadnego znaczenia, ale mąż twierdzi inaczej. Swoją drogą w ogóle nie wiadomo czy będzie okazja - nie powiem żeby Bartek zbytnio rwał się do kóz !
Czyżby jego kozie serce zostało już skradzione ???
Kajtek i Bartek drugi
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Może Bartek jest z tych kochających inaczej?! ;-)
OdpowiedzUsuńMoże ? Sprawdzimy Bartka podczas następnej rui. Na razie wygląda mi to na wielką miłość, ale platoniczną:)))
UsuńBartek jest świetny, natomiast mnie urzekła bródka Kajtka. Mojemu koziołkowi też jakiś zarost się zaczął pojawiać, ale gdzie mu do brody Kajtusia :)
OdpowiedzUsuńZamiast w rogi poszło w brodę ;-)
UsuńWłaśnie chciałam napisać to samo co Kamphora :)) Andzia ja mam prośbę, pisz częściej - bardzo lubię Cie czytać. Tak trafnie opisujesz relacje miedzy zwierzętami, ich życie u Was - dla mnie rewelacja !!
OdpowiedzUsuńBartek ma piękne umaszczenie :)
Dziękuję Artambrozjo, właśnie piszę rzadko, bo wydaje mi się, że mój blog jest zbyt monotematyczny - tylko zwierzaki i zwierzaki!
UsuńAle miło mi bardzo i postaram się więcej :)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńWczorajszym smutno zamglonym popołudniem pożegnał się ze światem Bartek. Jestem przekonana, że był koziołkiem z inbredu. Po osiągnięciu wieku około dwóch lat zaczął się uwsteczniać - przestał rosnąć, skurczyły się również jego koziołkowe atrybuty i w ogóle zrobił się dziwnie słaby bez konkretnej przyczyny. Kilka razy udało się go wzmocnić, ale od tygodnia opadał z sił, a wczoraj odszedł na zawsze.
OdpowiedzUsuńCóż - okazałam się naiwna wierząc w zapewnienia Greka - hodowcy spod Rzeszowa, że Bartuś nie jest potomkiem kazirodczym.
Pocieszam się tym, że zaznał trochę radości i koziego beztroskiego życia. bo gdybyśmy go nie kupili pewnie dawno skończyłby w garnku.
Zegnaj Bartek !
A Kajtek nie zostanie sam - już niedługo dołączy do niego jego syn Anton. Mieszkali już jakiś czas we trójkę, ale trzeba było Antona odłączyć, bo podczas rui Kajtek gryzł go i gonił.