Moja droga do pracy biegnie przez las. To znaczy zanim dojadę do "normalnej" szosy asfaltowej, przejeżdżam kilka kilometrów drogami leśnymi.
I coraz częściej obawiam się, że pewnego dnia lasu już nie będzie. Może nie zniknie całkowicie, ale zanim odrośnie miną dziesiątki lat.
"Moje" lasy to park krajobrazowy i znam je od 1988 roku. A od 2003 przejeżdżam nimi niemal codziennie.
Leśni ludzie zawsze jakąś wycinkę prowadzili, potem w pustym miejscu robili nasadzenia i zwykle był w lesie jakiś ruch.
Jednak skala tego co dzieje się teraz, jest przerażająca. Istna rzeź. Znikają całe połacie, dodatkowo w tych miejscach, w których nie tnie się wszystkiego jak leci, las jest przerzedzany.
Mam kontakt z leśnikami, ale oni nabrali wody w usta. Na każde pytanie mają jedną odpowiedź - to planowe wycinki. Ten zmasowany atak na lasy trwa od około dwóch lat.
Nie było nas - był las. Nie będzie nas - będzie las ???
W moim lesie to samo. Jedna strona całkiem prawie wycięta. Dla mnie to zgroza. Tam rosły grzyby. Niedługo nie będzie po co do lasu chodzić...
OdpowiedzUsuńU mnie podobna sytuacja,jeszcze trochę i przestanę mieszkać w lesie.Miłego dnia i słoneczka życzę.
OdpowiedzUsuńAgato i Halszko obawiam się, że te zmasowane wycinki to skutek tego, że gdzieś tam zapadły już decyzje.
UsuńI niedługo lasy już nie będą państwowe, a w dalszej kolejności nie polskie. Obym się myliła...