wtorek, 5 sierpnia 2014

Do twarzy mu w czerwonym czyli imieninowe odwiedziny




A ja znowu o owadach, a nie jak zwykle o kozach, ale to dlatego, że tego roku odwiedzają mnie tak niezwykłe i nigdy wcześniej nie widziane osobniki. To cudo na zdjęciu powyżej, to jak się doszukałam - mrówkolew pospolity. Niby pospolity, ale po raz pierwszy zjawił się u mnie nocą 26 lipca.
Lekko niebieskawe, półprzeźroczyste koronkowe skrzydełka i gorejące oczy, a także spiralny rysunek odwłoka stwarzają w efekcie  wygląd istoty nie z tego świata.
A jednak są tutaj - tak nieziemskie i w dzień prawie niewidoczne. Ale nocą...

Niestety w tej postaci mrówkolew żyje tylko około miesiąca. Prawdziwie fascynujące i długie 2-3 letnie życie prowadzi jego larwa w niczym nie przypominająca osobnika dojrzałego.
To taki niespotykany imieninowy prezent - mrówkolew pokazał mi swą jakże piękną, zupełnie przeobrażoną postać.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz