środa, 20 sierpnia 2014

Dzień z życia myszy

Zawsze myślałam, że tylko ludzi trudno odwieść od wykonywania pewnych bezsensownych czynności. Wczoraj przekonałam się naocznie, że takie uparte mogą być również niektóre mysie osobniki.
Siedziałam na swoim fotelu na werandzie i kątem oka zarejestrowałam jakiś ruch. Przyjrzałam się dokładnie i cóż widzę ? Po ścianie wspina się mysz. Kto by pomyślał, nie wiedziałam, że to też umieją. A po co się wspina ? Ano w mysiej główce zaświtała myśl, żeby koniecznie dostać się na klapę kosza na śmieci.
Pewnie mysz jeszcze nie wie, że klapa jest zamknięta i raczej nie uda się wejść do środka. No chyba, że mysz ją jakoś podniesie. Niby jest to niemożliwe, ale swego czasu Magister ( o którym pisałam w jednym z postów) wchodził do kosza w kuchni - umiał odchylić klapę i wskoczyć do środka, a po buszowaniu w śmieciach, swoim mysim sposobem wychodził. Kilka razy widziałam go jak zadowolony siedział sobie na krawędzi kosza... Ale Magister już nie żyje. A może ten uparciuch to jakiś jego potomek ?
Ten sierpniowy słoneczny dzień z życia myszy wyglądał tak: szybka wspinaczka, potem naciąganie się do granic możliwości i próba skoku na śmietnik, po czym upadek na ziemię, ponieważ nie udawało się doskoczyć do klapy. Pomyślałby ktoś, że po kilku bezowocnych próbach mysz zrezygnuje. Ale nie... Przez ten cały czas, kiedy ją obserwowałam uparcie wspinała się i spadała... i tak w kółko. Niestety musiałam jechać do miasta i nie wiem jak ta jej syzyfowa praca się skończyła. Wskoczyła na tę klapę czy nie ?





PS.
Myszy w natarciu. Żywo- łapka pracuje pełną parą, nawet psy przejęły się sytuacją i z zapałem wykonują kocią robotę. Co znaczy tak duża ilość myszy ? Zwiastują ostrą zimę czy to taki mysi rok ?
Ech, gdzie te czasy kiedy jedyną naszą myszą był czyściutki, nie śmierdzący i nie zostawiający kupek gdzie popadnie Magister.

Magister

8 komentarzy:

  1. U mnie też się uaktywniły. Mieszkają sobie w pewnym miejscu od lat. Chyba ta sama rodzina. Są niezmordowane. Doświadczenie uczy mnie, że duża ilość myszy nie oznacza strasznej i długiej zimy, jeno zimniejsze noce jesienne. Przynajmniej tu, gdzie żyję. Pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie miałabym nic przeciwko porządnej zimie - lubię takie.
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Witaj ! Jestem tu pierwszy raz , ale będę zaglądać - już to wiem na pewno !!! Chyba bałabym się takich myszy na wolności... Moja córka hodowała kiedyś myszki. One były białe i takie milutkie. Tych się nie bałam! A jakie mądre były... Pozdrawiam serdecznie :))

    OdpowiedzUsuń
  5. Ula cieszę się, że zostajesz ! Też bym nie pomyślała, że mogę nie bać się myszy, a nawet je polubić. Ale w dużych ilościach nie są przyjemne zwłaszcza te polne. Myszy leśne nie mają tego nieprzyjemnego zapachu no i nie zostawiają śladów.
    Pozdrowienia ! Zaglądnę też do Ciebie ! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jeśli pozwolisz to będę do Ciebie zagladać.Już od 10 lat mieszkam w srodku lasu z dala od ludzi i zgiełku.Z myszkami mam podobny problem my je łapiemy wynosimy do lasu a one i tak wracają nawet cztery nasze kocurki im nie przeszkadzają.Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  7. Witaj Halszko z lasu ! Cieszę, się że będziesz do mnie zaglądać. Nie masz sąsiadów ? U mnie jest wokół trochę ludzi ( czasem myślę - niestety są i o tym też piszę ). Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Moje też wracają - jedną z obtartym noskiem wywiozłam do lasu już po raz trzeci.

    OdpowiedzUsuń